Dzieci SIECI
Czy wirtualny świat stworzony przez media jest zły? Mało kto zaryzykuje tak kategoryczne stwierdzenie, warto jednak poddać je pod dyskusję. I choć dyskutuje się często, być może wciąż za mało, aby rodzice wystarczająco przejęli się zagrożeniami, jakie dla ich pociech niesie telewizja czy Internet. Celem tego artykułu nie jest demonizowanie problemu, a jedynie przybliżenie go tak, aby rodzice mogli sami dokonać wyboru.
Podstawą wychowania dziecka jest kontakt z rodzicami i kontrola. Dzieci uczą się odróżniać dobro od zła i podejmować ważne decyzje zgodnie z wzorcami wyniesionymi z domu. Od tego, jaki wkład w mentalny rozwój dziecka wniosą rodzice, zależy jego psychofizyczny rozwój.
Współcześnie pociechy są socjalizowane - uczone życia, dużej mierze przez telewizor i Internet. Rodzice zapominają w wirze codziennych zajęć o tak fundamentalnych sprawach, jak rozmowa czy wspólne spędzanie z dzieckiem czasu. Telewizor i komputer stają się jego oknem na świat, ukazując jego najciemniejsze sfery, akcentując przemoc, okrucieństwo, sferę seksualną – to, co zapewnia oglądalność.
Problem, na który chciałabym zwrócić uwagę jest prawie nieobecny w publicznej debacie, choć dotyka tak wiele rodzin. Pokusa współczesności w postaci komputera - a konkretnie wirtualnych znajomości internetowych, jest ogromna i jednocześnie niezwykle niebezpieczna. Młody człowiek wpadając w sidła wirtualnego świata inaczej zaczyna kształtować relacje społeczne. Dzieci tracą zapał do tworzenia więzi i znajomości na płaszczyźnie bezpośredniej, przenosząc się do sieci, gdzie na odległość, przy sporej anonimowości, kształtują nowy - wirtualny rodzaj więzi.
Na początkowym etapie rozwoju Internetu młodzi ludzie pełni zapału korzystali głównie z czatów – początkowo dla żartów, wspólnych wygłupów, aby poznać nowych ludzi na tzw. chybił trafił. Internet odsłaniał przed nimi możliwość bycia kim się chce - bez możliwości skontrolowania przez drugą stronę. To wtedy pojawił się między innymi problem pedofilii wirtualnej, gdzie przy spotkaniu na żywo, bądź przez sieć, dochodziło do czynów niekiedy tragicznych w skutkach.
Następnie pojawiać się zaczęły różnego rodzaju fora i strony torrentowe z rozbudowanymi społecznościami, skupiające użytkowników wokół określonego zagadnienia i tematu. Nie podważając słuszności tej idei, nie da się zaprzeczyć, iż spora część jej zwolenników większość czasu spędza w Internecie, zapominając o realnym świecie. Internetowe znajomości stały się ważniejsze niż bezpośredni kontakt z bliskimi czy kolegami ze szkoły lub podwórka. Młodzi ludzie coraz rzadziej organizują się by razem spędzać czas poza siecią. Wielu z nich, po powrocie do domu ze szkoły, rzuca plecak w wejściu, zamyka się w swoim pokoju i odpala komputer. Rodzic może powiedzieć – przecież nie robi nic złego, interesuje się tym, więc się rozwija!? Warto jednak zadać sobie pytanie - jakim kosztem?
Innym fenomenem Internetu są blogi, cieszące się ogromną popularnością szczególnie wśród młodzieży. Blog jest formą wirtualnego pamiętnika, którego autor dzieli się swoimi uczuciami i emocjami z bezosobową publicznością. Każdy może przeczytać zawartą w nich treść, co może być przyczyną wielu nieuświadomionych przez młodych ludzi niebezpieczeństw. Blogi obfitują w wiersze, zdjęcia, opisy wydarzeń, ale też wyznania o nienawiści do rodziny, myślach samobójczych, ucieczkach z domu. Bardzo często rodzice nieświadomi istnienia takiego bloga, nie zdają sobie jednocześnie sprawy z problemów swoich dzieci.
Rodzicu! Jaki masz kontakt z Twoim dzieckiem? Jakie łączą Was relacje?
Rozmawiasz z nim? Zwierza się Tobie? Czujesz z nim wzajemną bliskość?
Czy rozmowa z Tobą sprawia mu radość?
Problem, o którym wspominam, nie dotyczy wyłącznie młodych ludzi. Nadmierną fascynację Internetem śmiało można zaobserwować także wśród dorosłych. Portale społecznościowe które mają nas do siebie zbliżać i ułatwiać wzajemne zapoznanie, stały się dla wielu z nas pułapką. Z pewnością słyszeliśmy o naszej-klasie czy facebook’u, ale czy ktoś słyszał kiedykolwiek o tym, że oprócz przyjemności płynącej z kontaktów z dawnymi znajomymi mogą być także źródłem zagrożeń dla naszej prywatności?
Wśród wielu moich znajomych obserwuję wręcz uzależnienie od wymienionych portali. Nieustannie penetrują ich zasoby, nawiązując dziwne znajomości z „przyjaciółmi kotletów” i „laleczkąxx”. Korzystają z możliwości zaprezentowania siebie w najokazalszej postaci, wstawiając 600 własnych fotografii. Czy jest to po prostu forma wyrażania siebie? A może przejaw psychicznej słabości i samotności? Czy ma to nadal związek z ideą przyświecającą twórcom portalu? Moim zdaniem już niekoniecznie.
Internet daje niezaprzeczalną możliwość poznawania świata i ludzi bez wychodzenia z domu. I jest to z pewnością ogromny plus owego wynalazku. Należy jednak używać go rozsądnie i z umiarem. Działa bowiem podobnie jak witaminy - nikt nie zaprzeczy, że mają korzystne właściwości, ale dawkowane w nadmiarze mogą wręcz zaszkodzić.
I co najważniejsze: nie zapominajmy o relacjach bezpośrednich. Dbajmy o prawdziwe więzi, łączące nas z drugim człowiekiem. Starajmy się jak najczęściej przebywać w rzeczywistości tu i teraz, spędzać jak najwięcej czasu z rodziną i przyjaciółmi.
Okres świąteczny temu sprzyja. Zamiast przeczesywać sieć w poszukiwaniu nowych ludzi i wrażeń, zróbmy coś wspólnie z tymi, których mamy na wyciagnięcie ręki, a których nader często zaniedbujemy. Upieczmy razem ciasto, zaśpiewajmy kolędę. Zaaranżujmy szopkę bożonarodzeniową z podziałem na role. Widok dziadka w przebraniu renifera albo babci w stroju króla Baltazara z pewnością dostarczy nam wszystkim wielu pozytywnych emocji. Na próżno szukać ich w Internecie, który zamiast serca ma modem, a zamiast uczuć – chłodną sieć pikseli.
* Przestrogą dla nadmiernej fascynacji siecią mogą być dwa filmy: „Gamer” i „Surogaci”, prezentujące wizję świata, wydawałoby się nierealnego, ale czy na pewno?
Każdy rodzic, świadomy ciężaru wychowania dziecka, a co za tym idzie, przyszłego społeczeństwa, powinien zastanowić się nad tym, w jakim chce żyć świecie i jakiego świata chce dla własnych dzieci. Jako rodzic kilkunastoletniego brzdąca, chciałabym, aby wiedziało, co znaczy uścisk prawdziwego przyjaciela i spojrzenie drugiemu człowiekowi prosto w oczy.
Anna Stachniuk
Tak dla Zdrowia