Czereśniowa bomba witaminowa
Czereśnie pojawiły się już nieśmiało obok truskawek, głównie w sieciowych sklepach. Nie zachęcają wprawdzie jeszcze wielkością i ceną (nawet kilkanaście złotych za kilogram), jednak warto już teraz przypomnieć sobie, za co je kochamy. Niektórzy twierdzą że istnieje nawet pół tysięcy odmian czereśni: od bladych, żółtych, drobnych, po niemal czarne, mięsiste, bardzo soczyste z małą pestką. Wszystkie są niskokaloryczne, 100 g owoców zwykle zawiera 40-50 kcal. Dla porównania, taka sama ilość bananów dostarczy dwa razy więcej kalorii, a zdecydowanie bardziej kwaśnych wiśni – niemal tyle samo. Czereśnia im ciemniejsza, tym więcej w niej antocyjanów, czyli barwników wzmacniających i uszczelniających naczynia krwionośnie. Związki te są dobrymi przeciwutleniaczami, dlatego wybierając odmianę tych owoców, warto się kierować także ich barwą. Czereśnie obfitują również w jod, potas, magnez, wapń, fosfor, żelazo i cynk. Oczywiście można znaleźć lepsze źródła minerałów, ale czereśnie jemy z przyjemnością. Im więcej tym większa dawka cennych składników. Owoce te poprawiają nastrój i odporność. Mają również doskonały wpływ na układ nerwowy i pokarmowy. Mimo tego, że nie obfitują w dużą ilość błonnika, usprawniają metabolizm i polepszają wygląd skóry. To zasługa zawartych w nich witamin C, A i co najmniej kilku z kompleksu B. Czereśnie dobrze smakują surowe, w kompocie, dżemie, cieście i jako dodatek do deserów. To że boli od nich brzuch, zwłaszcza, gdy owoce popijemy wodą to mit! Brzuch rzeczywiście może zaboleć, ale tylko jeśli się nimi przejemy. To samo powiedzieć można o każdym innym produkcie spożywczym. Uważać należy również na zatrucia pokarmowe. Przed nimi uchroni nas dokładne umycie owoców, nie tylko czereśni. Na koniec ciekawostka: w Europie czereśnie najbardziej kochają Francuzi i nazywają je owocami kokietek.