Z SM po medal olimpijski – polski szermierz na Letnich Igrzyskach Paraolimpijskich w Rio de Janeiro.
Jacek Gaworski, szermierz, wielokrotny medalista, który od 12 lat żyje i trenuje z dwiema chorobami: stwardnieniem rozsianym i rakiem, we wrześniu wjedzie na planszę po najważniejszy medal w swoim życiu – złoto na Igrzyskach Paraolimpijskich w Rio de Janeiro. Jak mówi, są dni, kiedy choroba bierze górę i nie jest w stanie podnieść się z łóżka, jednak silna wola i determinacja pomogły mu zrealizować największe marzenie – udział w Igrzyskach Olimpijskich. Jacek Gaworski, tak jak inne osoby wspierające kampanię P.S. Mam SM, udowadnia, że choroba nie oznacza rezygnacji z pasji i marzeń.
„Motywację i chęć do treningów miałem od zawsze, przez dziesięciolecia to w sobie wytrenowałem - szermierkę uprawiam od 1978 z ośmioletnią przerwą. Siły odbierała mi i odbiera chemioterapia. Czym innym jest jednak brak sił, a czym innym niemoc spowodowana SM. Są dni, że nie jestem w stanie podnieś się z łóżka i wtedy boleśnie brakuje mi treningu oraz walk, abym mógł zrzucić z siebie ból i emocje. Bo tylko trening pozwala mi na pełne zresetowanie się” – mówi Jacek Gaworski.
Z SM po medal
Stwardnienie rozsiane pojawiło się u Jacka Gaworskiego nagle w 2004 roku. Z dnia na dzień osłabł jego wzrok, miał problemy z mową, a ręce były na tyle bezwładne, że nie mógł w nich nic utrzymać. W kwietniu 2012 zdiagnozowano u niego drugą ciężką chorobę - nowotwór mnogi rdzenia. W obu przypadkach sportowiec nie został zakwalifikowany do leczenia w ramach systemu zdrowotnego. Aby opłacić leki na SM, a później leczenie guzów nowotworowych musiał zwrócić się o pomoc do obcych ludzi. Nie zawiódł się, pomogło mnóstwo osób prywatnych oraz firm, co umożliwiło opłacenie leczenia oraz rehabilitację.
Jak mówi na początku nawet nie myślał o powrocie do sportu, ale o powrocie do zwykłej, codziennej sprawności. Tak, aby samemu zjeść, czy się ubrać. Wytrwałość, silna wola oraz ogromne wsparcie ze strony żony i córki sprawiły, że będzie reprezentował Polskę na najważniejszym wydarzeniu sportowym.
„Wywalczyłem kwalifikację indywidualną i drużynową na Igrzyska Paraolimpijskie w Rio de Janeiro 2016 i to było pierwszą częścią mojego marzenia, teraz czas na realizację drugiej części - zdobycie złotego medalu i zadedykowanie go wszystkim tym, którzy mnie wspierali i dzięki, którym jeszcze żyję” – podkreśla Jacek Gaworski. – „Droga do realizacji tego celu była mocno wyboista, ale nie można narzekać, że ma się pod górę idąc na szczyt ;) Walczyłem i walczę, nie tylko na planszy szermierczej z przeciwnikami, toczę dramatyczną walkę o życie z dwoma chorobami: stwardnieniem rozsianym i rakiem”.
SM nie wyznacza granic
Stwardnienie rozsiane to jedna z najczęściej występujących, przewlekłych chorób neurologicznych, która dotyka osoby między 20. a 40. rokiem życia. Jest to najaktywniejszy okres w życiu, kiedy planujemy swoją przyszłość, założenie rodziny, czy karierę zawodową.
„Przez lata działalności Fundacji NeuroPozytywni widziałam i wciąż widzę wielu ludzi, którzy po usłyszeniu diagnozy porzucają wykonywane przez lata aktywności. Są zagubieni, boją się, że choroba zabierze im sprawność, że resztę życia spędzą w domu. A przecież to nie SM wyznacza granice, tylko sam człowiek. Choroba je przesuwa i wymaga dostosowania do nowej sytuacji ” – podkreśla Izabela Czarnecka Prezes Zarządu Fundacji NeuroPozytywni.
U Jacka Gaworskiego stwardnienie rozsiane zdiagnozowano w wieku 37 lat, w momencie, kiedy był w pełni swojej kondycji, a kariera sportowa nabierała rozpędu. Swoją postawą udowodnia jednak, że SM nie musi stać się centrum życia, a realizacja marzeń i planów jest możliwa. W powrocie do sprawności najważniejszą rolę odegrało wsparcie najbliższych, jednak jak podkreśla utrzymanie aktywności fizycznej i chęć wyjścia na trening dawały motywację w codziennym zmaganiu się ze słabością wynikającą z choroby.
„To bardzo ważne, aby starać się ruszać, na tyle ile człowiek może, bez forsowania, zamęczania się. Trzeba wyrobić w sobie nawyk, swego rodzaju samodyscyplinę, pomimo tego, że często się nie chce, trzeba się przełamywać. Z czasem można zaobserwować, że możliwości się zwiększają, a kiedy się zrezygnuje z ćwiczeń, to czegoś konkretnego brakuje. Ponadto ruch bardzo dobrze robi na psychikę, jak się człowiek zmęczy to nie ma sił myśleć o głupotach” – podkreśla Jacek Gaworski.
Przed Jackiem Gaworskim teraz intensywny czas przygotowań do Letnich Igrzysk Paraolimpijskich w Rio de Janeiro, przeplatany treningami oraz przyjmowaniem leków na SM oraz chemioterapią. Wciąż potrzebne są środki na pokrycie kosztów leczenia, by mógł spokojnie wystartować w igrzyskach - brakuje jeszcze 40 tys. zł. Każdy może pomóc szermierzowi wpłatą na konto, które dostępne jest na stronie http://jacekgaworski.pl/
Grupa NeuroPozytywnych
Takich osób jak Jacek Gaworski, które codziennie mimo SM, zmagają się ze swoimi słabościami jest więcej. W ramach kampanii P.S. Mam SM powstała Grupa Pozytywnych, czyli grupa osób w różnym wieku i z różnymi doświadczeniami z chorobą, które łączy silna wola i chęć do realizowania swoich marzeń mimo choroby. Łączy je nie tylko SM, ale przede wszystkim hart ducha, nieustanna pogoń za pasją i nieograniczona chęć spełnienia własnych marzeń. W ramach kampanii dzielą się swoimi historiami, by inspirować do działania osoby nowozdiagnozowane, a także, by łamać stereotypy związane z SM. Ich historie można śledzić na stronie Fundacji NeuroPozytywni.
Z cyklu: „Odchudzanie? - co nie pyka - zdaniem psychodietetyka
Psychodietyk - osoba , która pracuje z klientem nad psychologicznymi barierami na drodze do osiągnięcia satysfakcjonującej wagi ciała i zdrowego stylu życia poprzez:
wypracowanie zdrowych nawyków żywieniowych
wzmocnienie motywacji
zmianę niesprzyjających przekonań i zachowań
wzmacnianie poczucia własnej wartości
regulację emocji , dzięki którym możliwa jest eliminacja nadmiernego jedzenia
Mechanizm oszczędnościowego genotypu czyli dlaczego diety są nieskuteczne?
Po utracie upragnionych kilogramów będących skutkiem stosowania diety przynajmniej 90% osób powróci do swojej normalnej wagi, a często nawet ją przekroczy. Dzieje się tak dlatego, że zastosowanie diety wyzwala w naszym organizmie niestrudzone, genetycznie uwarunkowane mechanizmy przystosowania się do głodu, które posiadamy w spadku od ewolucji.
Powrót do poprzedniej wagi po zakończeniu diety nie jest związany z brakiem siły woli jak większość z nas myśli, ale z mechanizmem fizjologicznym jaki ewolucja wbudowała w nasze organizmy , byśmy mogli przetrwać jako gatunek ludzki czasu chłodu i głodu. Nosi on nazwę mechanizm oszczędnościowego genotypu. Obrazowo mówiąc: jeśli mamy do czynienia z dwoma jednojajowymi bliźniakami a jeden z nich przeszedł dietę, to jeśli po jej zakończeniu zje tyle samo co brat bliźniak , który na diecie nie był, to ten pierwszy przytyje a ten drugi nie. Podczas chudnięcia organizm przestawia swój metabolizm tak, aby uzyskać z określonej ilości pokarmu więcej kalorii i w miarę możliwości zaczyna gromadzić zapasy. To trochę tak jakby zaczął myśleć: ,,skoro teraz brakuje jedzenia, to trzeba się przygotować na taką ewentualność w przyszłości i zgromadzić rezerwy…”
Każda osoba, która stosowała diety odchudzające, polegające na radykalnej zmianie składników żywieniowych a także ich racji, po powrocie do ,,normalnego odżywiania’ ’poczuje, że jego łaknienie jest większe a ta sama ilość pokarmu wywołuje większy wzrost otyłości. Te mechanizmy metaboliczne są tym wyraźniejsze, im częściej ktoś dietę stosował.
Co zatem zamiast diety odchudzającej?
Dobre, zdrowe nawyki żywieniowe pozwalają utrzymać nasz organizm w dobrej formie zarówno psychicznej jak i fizycznej. Raz wypracowany nawyk, ukształtowany w naszej psychice jako pożądany, pozostaje z nami do końca życia. Zatem kształtowanie dobrych nawyków żywieniowych to długi proces ale niewątpliwie wpływa na lepszą kondycje całego organizmu-tak fizyczną jak i psychiczną.
Anna Proch psycholog, psychodietetyk