Zadbaj o kości i nie łam się! Ochroń się przed osteoporozą
Zrzeszotnienie kości zostało uznane przez Światową Organizację Zdrowia za chorobę cywilizacyjną. Statystyki pokazują, że już niemal połowa kobiet i jedna piąta mężczyzn po pięćdziesiątym roku życia narażona jest na złamania kości, wywołane niedoborami wapnia. Wraz z wiekiem zagrożenie to jeszcze wzrasta.
Nie bez powodu osteoporoza nazywana jest cichą epidemią – rozwija się w zasadzie bezobjawowo, stopniowo i… zajmuje już trzecie miejsce na liście najczęstszych przyczyn zgonów, zaraz za schorzeniami układu krążenia i nowotworami.
Osteoporoza – co to właściwie jest?
Osteoporoza czyli zrzeszotnienie kości, to fizjologiczna utrata masy i gęstości kostnej. W jej efekcie kości stają się bardziej podatne na złamania oraz pęknięcia. Zagrożony jest każdy z nas: wraz z wiekiem naturalnie zmienia się struktura kości i ich wytrzymałość - stają się one bardziej kruche, łamliwe, podatne na urazy. Powodem są zarówno zmiany hormonalne powstałe w wyniku niedoboru estrogenów u kobiet i spadku poziomu testosteronu u mężczyzn, jak i zaburzenia gospodarki wapniowo - fosforanowej w organizmie. Rozwojowi osteoporozy sprzyja jednak wiele różnych czynników. Niestety na niektóre z nich nie mamy wpływu. Badania wykazały bowiem, że poza dietą czy stylem życia, na powstawanie zmian osteoporotycznych narażone są przede wszystkim kobiety, przedstawicielki rasy białej - zwłaszcza o szczupłej budowie ciała.
Czy można bronić się przed osteoporozą?
Stan naszych kości zależy w dużej mierze od tego, czy dostarczamy organizmowi odpowiedniej ilości wapnia. Pamiętajmy, że samo zapotrzebowanie na wapń jest zmienne oraz zależy od płci i wieku. Kobiety potrzebują go więcej niż mężczyźni, nie tylko w okresie ciąży. Dzienne zapotrzebowanie na wapń zależy także od prowadzonego trybu życia np. kofeina, używki czy stres znacznie upośledzają wchłanianie tego pierwiastka. Między 30-50 rokiem życia tkanka kostna utrzymuje stan względnej równowagi metabolicznej, co oznacza, że dzienna podaż wapnia powinna oscylować wokół 1000 mg – to mniej więcej 100 g parmezanu, 6 plasterków żółtego sera, 3 szklanki mleka lub… kilogram brokułów albo białego sera. Podaż wapnia po 50. roku życia jest nadal przedmiotem dyskusji na całym świecie, a zalecenia różnią się od siebie w zależności od kraju - w USA zaleca się dawkę 1200 mg dziennie, w Wielkiej Brytanii zaś - 700 mg. Skandynawowie uważają, że wystarczy 800 mg, Australijczycy natomiast, że 1300 mg. W naszym kraju zalecenia podaży wapnia dla osób po 50. roku życia oscylują wokół 1500 mg na dobę.
Paradoks wapnia
Mimo iż wapń jest podstawowym składnikiem szkieletu, nawet jego prawidłowa podaż nie wystarczy, aby cieszyć się mocnymi kośćmi przez długie lata i uniknąć zagrożenia osteoporozą. Wiąże się z nim bowiem zjawisko, nazywane w nauce paradoksem wapnia. To sytuacja, w której z jednej strony istnieje niedobór tego pierwiastka w tkance kostnej, z drugiej zaś obserwujemy jego nadmiar w naczyniach krwionośnych – gdzie nie powinien się znajdować. To niezwykle niebezpieczny stan dla zdrowia, może prowadzić do osteoporozy i miażdżycy jednocześnie.
Za transport wapnia do kości, a następnie jego prawidłowy metabolizm, odpowiada niezbyt popularna witamina K2. Przy prawidłowym poziomie wapnia i witaminy K2 następuje odkładanie się tego pierwiastka w tkance kostnej, czyli jej właściwa mineralizacja. Gdy jednak wapnia jest zbyt dużo lub jest on na odpowiednim fizjologicznie poziomie, ale cierpimy na deficyty witaminy K2, może dojść do poważnych zakłóceń w tym mechanizmie. W ich rezultacie wapń nie zostanie wbudowany w tkankę kostną, lecz będzie transportowany do naczyń krwionośnych, dla których jest on substancją zbędną, a w zasadzie w nadmiarze nawet szkodliwą. Innymi słowy, witamina K2 jest dla wapnia swoistym drogowskazem - bez niej wapń nie trafi tam, gdzie jest rzeczywiście potrzebny. Jednocześnie pamiętać należy, że działanie witaminy K2 jest z kolei ściśle zależne od odpowiedniego poziomu witaminy D3.
Prawidłowy stan kości zależy zatem nie tylko od poziomu wapnia, lecz również prawidłowego stężenia witamin - D3 i K2. Bez nich nawet największy amator nabiału prędzej czy później stanie przed problemem, jakim jest osteoporoza. Problem jednak w tym, że nawet 90% mieszkańców naszego kraju cierpi na permanentny niedobór witaminy D3!
Najważniejsza witamina słońca
Witamina D3 nazywana witaminą słońca powstaje w wyniku ekspozycji skóry na promienie słoneczne. Z pożywieniem dostarczamy jej bardzo niewielkie ilości, niewystarczające do zaspokojenia wszystkich potrzeb organizmu. Niestety, biorąc pod uwagę szerokość geograficzną i kąt padania promieni słonecznych, prawidłowym poziom witaminy D3 możemy osiągnąć w zasadzie jedynie od maja do września. W tym okresie wystarczy ok. 15 minut na słońcu dziennie, pod warunkiem, że na promienie wystawimy co najmniej 20% powierzchni naszego ciała – i to między godziną 10 a 15.
W praktyce nawet latem większość z nas nie ma możliwości codziennego skorzystania ze słońca między 10 a 15 – przeważnie wówczas jesteśmy w pracy. Dodatkowo, w obawie przed starzeniem i chorobami skóry, stosujemy filtry przeciwsłoneczne, te zaś blokują syntezę witaminy D3. Obecnie filtry UV zawierają także kobiece podkłady i pudry. Dlatego, zgodnie z zaleceniami, jeżeli nie mieszkamy w miejscu, w którym słonecznie jest przez cały rok, koniecznie powinniśmy pomyśleć o suplementacji. Ta, w naszym kraju, obowiązkowo zalecana jest co najmniej w okresie od października do kwietnia.
Profilaktyka konieczna dla każdego
Można zatem śmiało stwierdzić, że każdemu z nas niezbędna jest profilaktyka osteoporozy, w ramach której zalecana jest suplementacja wapnia oraz witamin D3 i K2. Warto pamiętać przy tym, że gdy zdecydujemy się na wybór konkretnego preparatu aptecznego, specjaliści zalecają warianty łączone, czyli zawierające obie witaminy rozpuszczone w nośniku olejowym np. w oleju lnianym ułatwiającym przyswojenie obu witamin. Dzięki temu będziemy mieć pewność, że to, co najlepsze, dotrze do naszej tkanki kostnej i wpłynie na nią w optymalny sposób.
wzmocnienie motywacji
zmianę niesprzyjających przekonań i zachowań
wzmacnianie poczucia własnej wartości
regulację emocji , dzięki którym możliwa jest eliminacja nadmiernego jedzenia
Mechanizm oszczędnościowego genotypu czyli dlaczego diety są nieskuteczne?
Po utracie upragnionych kilogramów będących skutkiem stosowania diety przynajmniej 90% osób powróci do swojej normalnej wagi, a często nawet ją przekroczy. Dzieje się tak dlatego, że zastosowanie diety wyzwala w naszym organizmie niestrudzone, genetycznie uwarunkowane mechanizmy przystosowania się do głodu, które posiadamy w spadku od ewolucji.
Powrót do poprzedniej wagi po zakończeniu diety nie jest związany z brakiem siły woli jak większość z nas myśli, ale z mechanizmem fizjologicznym jaki ewolucja wbudowała w nasze organizmy , byśmy mogli przetrwać jako gatunek ludzki czasu chłodu i głodu. Nosi on nazwę mechanizm oszczędnościowego genotypu. Obrazowo mówiąc: jeśli mamy do czynienia z dwoma jednojajowymi bliźniakami a jeden z nich przeszedł dietę, to jeśli po jej zakończeniu zje tyle samo co brat bliźniak , który na diecie nie był, to ten pierwszy przytyje a ten drugi nie. Podczas chudnięcia organizm przestawia swój metabolizm tak, aby uzyskać z określonej ilości pokarmu więcej kalorii i w miarę możliwości zaczyna gromadzić zapasy. To trochę tak jakby zaczął myśleć: ,,skoro teraz brakuje jedzenia, to trzeba się przygotować na taką ewentualność w przyszłości i zgromadzić rezerwy…”
Każda osoba, która stosowała diety odchudzające, polegające na radykalnej zmianie składników żywieniowych a także ich racji, po powrocie do ,,normalnego odżywiania’ ’poczuje, że jego łaknienie jest większe a ta sama ilość pokarmu wywołuje większy wzrost otyłości. Te mechanizmy metaboliczne są tym wyraźniejsze, im częściej ktoś dietę stosował.
Co zatem zamiast diety odchudzającej?
Dobre, zdrowe nawyki żywieniowe pozwalają utrzymać nasz organizm w dobrej formie zarówno psychicznej jak i fizycznej. Raz wypracowany nawyk, ukształtowany w naszej psychice jako pożądany, pozostaje z nami do końca życia. Zatem kształtowanie dobrych nawyków żywieniowych to długi proces ale niewątpliwie wpływa na lepszą kondycje całego organizmu-tak fizyczną jak i psychiczną.
Anna Proch psycholog, psychodietetyk