1 czerwca
Na imię mi Ania, ale częściej zwracają się do mnie: „pani magister”... i muszę przyznać, że bardzo mi się to podoba. Pracuję w aptece od kilku lat – zawsze marzyłam, by służyć pomocą pacjentom w miejscu, gdzie to oni są najważniejsi oraz – co niemniej istotne – gdzie panuje przyjemna atmosfera.
Wczoraj na popołudniowym spacerze spotkałam kilkoro moich pacjentów – to takie przyjemne uczucie, kiedy pierwsi wykrzykują „dzień dobry”. Jeden z przechodniów zagadnął mnie, że zupełnie inaczej wyglądam bez fartucha – wręcz nie do poznania. Pomyślałam, że ludzie identyfikują mnie z moją pracą. To wspaniale! Zawsze mi na tym zależało. W mojej aptece panuje polityka zaprzyjaźniania się z pacjentem. W trosce o jego dobro udzielamy porad, rozwiewamy wszelkie wątpliwości – to bardzo cenne, że pacjent odwiedza właśnie aptekę – mimo że często – wcale mu nie po drodze. Ludzie mają pewność, że kupią u nas taniej, a do tego, że otoczymy ich opieką – a to rzadkość w dzisiejszych czasach.
Po spotkaniu z pacjentem zaczęłam się zastanawiać, jak jeszcze mogę służyć pomocą swoim stałym „przyjaciołom”. Mój chrześniak, Antek, podszepnął mi, że bardzo popularną formą kontaktu jest teraz blog. Pomyślałam: „czemu nie?” – w końcu w naszej aptece doskonalimy się nieustannie – spróbuję więc i bloga.
Kochani Pacjenci, chętnie podzielę się z Wami moimi przemyśleniami, tyczącymi farmakologii. Zachęcam też do pisania listów. Z przyjemnością na nie odpowiem.
Cóż, pierwsze koty za płoty!
Z pozdrowieniami,
mgr Anna