Przestaniemy przedwcześnie umierać na serce, jeśli sami zadbamy o swoje zdrowie. Na cud-pigułkę nie ma co liczyć.
W krajach skandynawskich nietrudno spotkać staruszków, którzy z plecakami wędrują po górach. Zdają się mieć tyle siły i energii, że bez trudu pokonaliby niejednego nastolatka z Polski. Wbrew pozorom nie są to jednak ludzie ulepieni z innej gliny niż my. Przed laty Skandynawowie byli w czołówce Europy w kategorii przedwczesne zgony z powodu chorób serca. Zmianę zawdzięczają modzie na zdrowy styl życia, jaka zapanowała w ich krajach. Pokochali sport, a nade wszystko ryby.
Jeśli chcemy w zdrowiu dożyć setki, musimy brać z nich przykład. To chyba najważniejszy wniosek, jaki płynie z najnowszych badań przedstawionych podczas kongresu Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (ESC). Na początku września 2007 r. ponad 20 tys. specjalistów dyskutowało o tym, co zrobić, by powstrzymać szalejącą na Starym Kontynencie epidemię chorób serca. Bo mimo podejmowanych od lat wysiłków lekarzy schorzenia te nadal stanowią główną przyczynę zgonów.