3 sierpnia
Uwielbiam moją pracę! Codziennie ktoś pyta mnie o radę, a poczucie że mogę rozwiązać problem pacjenta po prostu daje mi poczucie spełnienia. Mój farmaceutyczny obowiązek to dostosować lek do indywidualnych potrzeb chorego. Odwiedzający aptekę nie jest przecież klientem, jest schorowanym człowiekiem. Natomiast sama apteka to nie sklep tylko instytucja z misją. Ja, mimo całej prochemicznej specjalizacji mojego zawodu, staram się pamiętać, że moje obowiązki są przede wszystkim lekarskie. Po pierwsze mam nie szkodzić, dlatego gdy pacjent pyta o „coś na...” jako ostatnią deskę ratunku proponuję któryś z leków.
Priorytetem jest ustalenie źródeł dolegliwości. Często przyczyny leżą w złej diecie lub trybie życia. W takie sytuacji leki mogą pogłębić, a nawet pogorszyć stan chorego. Jeśli takie czynniki są wykluczone, w drugiej kolejności proponuje preparatu naturalne, ziołowe. Są mniej inwazyjne i mają łagodniejsze działanie. Są też gwarancją, że długotrwałe ich stosowanie nie zaprocentuje niepożądanymi skutkami ubocznymi na przestrzeni lat. Nie chcę żeby społeczeństwo pielęgnowało w sobie przekonanie, że każdą dolegliwość można zwalczyć odpowiednią tabletką.
Oto parę przykładów z mojej praktyki, jakie najczęstsze rozwiązanie proponuję pacjentom:
- Pani magister, a co na kolano?
- A co z nim?
- Boli jak szybko chodzę...
- Galaretkę proszę spożywać i zimne nóżki. Proszę wzbogacić codzienną dietę w żelatynę i przez jakiś czas nie forsować nóg biegami.
- Mam receptę na antybiotyk. Już chyba tylko to mi na taki ostry trądzik pozostało... - powiedział pyzaty nastolatek pokazując na swoją twarz.
- Próbowałeś brać cynk? To dużo zdrowsze.
- Tak, ale nie pomogło.
Postanowiłam zagrać va bank, tak żeby nie urazić chłopaka moją bezpośredniością:
- A czy doczytałeś ulotkę? Cynku nie można łączyć z nabiałem. No i wchłanianie zmniejszają ostre i tłuste produkty.
- Nie wiedziałem, nie czytałem... Lekarz kazał brać to brałem. To ja skończę to opakowanie cynku co mam w domu i wrócę do apteki, jak się nie poprawi.
Jeszcze jedna historia z której jestem najbardziej dumna. O ile powyższe sytuacje zdarzają się notorycznie, to ta opisana poniżej to świadectwo farmaceutycznej intuicji.
- Dzień dobry, poproszę lek przeczyszczający.
- Dawka normalna, czy podwójna?
- Podwójna, bo ta standardowa mi nie pomogła. Mam jakiś upośledzony metabolizm. Jem już prawie same warzywa i owoce. Czy pani uwierzy, że nawet jak kefirem popiję śliwki, to nawet mi nic nie zadrży?
- To faktycznie nadzwyczajne... Tak sobie myślę... Jest dość karkołomna diagnoza, ale może się obronić. Podejrzewam, że ma pani problem z tolerancją nabiału. Może pani wątroba nie radzi sobie z rozkładem cukrów mlecznych laktozy. Proszę na jakiś czas odstawić w zupełności laktozę, może metabolizm się unormuje.
- Szczerze mówiąc jestem zdumiona. Ale to może mieć sens. Ja już tylko jem błonnik i twaróg...
- A jeśli chce mieć pani pewność, proszę zrobić krzywą cukrową. Takie badanie wykonane na czczo, w przychodni. Są to trzy pobrania krwi. Pierwsze na czczo, drugie po spożyciu 100 gram glukozy, a trzecie w godzinę od zażycia. Im mniej będą się między sobą różnić wyniki tym gorzej. Wynik może układać się w linie prostą, to znaczy, że ma pani nietolerancje laktozy...
- Dziękuję, na pewno to sprawdzę. Do widzenia.
Nie ma za co. Pamiętajcie najpierw zapytać farmaceutę, a potem przeczytać ulotkę.