Sportowiec na pełen etat
Anita Włodarczyk – mistrzyni świata, medalistka Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Uporem i ciężką pracą wspięła się na szczyt, a raczej rzuciła tam swój młot. Tylko nam opowiada o swoich sukcesach, porażkach i motywacji do ciężkiej pracy.
Łukasz Benz: Czym jest dla Ciebie zdrowie i jak o nie dbasz?
Anita Włodarczyk: Dla mnie zdrowie jest najcenniejszym darem jaki posiadam, ale nie każdy człowiek potrafi je docenić. Przypomniały mi się słowa naszego wspaniałego poety Jana Kochanowskiego: „Szlachetne zdrowie nikt się nie dowie jako smakujesz, aż się zepsujesz”. Zapewne każdemu z nas zdarzyło sie zachorować i wtedy to właśnie zaczynamy je doceniać. W większości przypadków to od nas samych zależy, czy będziemy zdrowi. Bardzo ważny jest sposób życia, odżywiania. Jak o nie dbam? Aktywny wypoczynek, uprawianie sportu, prawidłowe odżywianie oraz uśmiech na buzi. To doprowadza mnie do dobrego samopoczucia i wtedy czuję się zdrowa. W głowie zawsze mam powiedzenie „Twoje zdrowie w Twoich rekach”. Chociaż uprawiając wyczynowo sport jestem przygotowana na to, że w każdej chwili może dopaść mnie jakaś kontuzja. Sport to zdrowie, ale na pewno nie sport wyczynowy.
Ł.B: Trenując tyle lat zauważyłaś, że kiedyś człowiek w kolorowym dresie był uznawany za dziwaka, a teraz coraz więcej ludzi zaczyna po prostu o siebie dbać?
A.W.: Dokładnie tak było! Kiedy w 2001 r. zaczynałam swoją przygodę z lekkoatletyką, rzadko można było zobaczyć człowieka w dresie na ulicy, czy w parku, spędzającego czas wolny związany z aktywnością fizyczną. Dopiero kilka lat temu zawitała do Polski moda na bieganie, nordic walking, jazdę na rowerze. Cieszę się, że coraz więcej osób zaczyna o siebie dbać i zakłada strój sportowy. Myślę, że najbardziej popularne jest bieganie, które jest miłym sposobem na spędzenie wolnego czasu. Na drogach, w parku często widać rzesze biegnących ludzi i to w różnym wieku. Na mnie największe wrażenie robi widok rodziców z dziećmi biegających, jadących na rowerze, ponieważ to właśnie rodzice w ten sposób uczą swoje pociechy aktywnego życia i umiłowania sportu .
Ł. B.: Zawodowy sport to masa wyrzeczeń. Co byś powiedziała normalnemu zjadaczowi chleba gdyby zapytał Cię jak ma dbać o siebie w życiu codziennym?
A.W.: Sportowcem jest się przez całą dobę. Muszę dbać nie tylko o to co robie na treningu, ale przede wszystkim o to co robie poza treningiem. Oprócz treningu niesamowicie ważne jest odpowiednie odżywianie oraz odpoczynek. Na to też potrzeba poświęcić wiele czasu. Przede wszystkim takiej osobie radziłabym: po pierwsze zdrowo się odżywiać, a po drugie co najmniej 2-3 razy w tygodniu aplikować sobie dowolną aktywność fizyczną .
Ł.B.: Co najbardziej motywuje Cię do ciężkiej pracy?
A.W.: Motywacje do katorżniczej pracy czerpię przede wszystkim z tego, iż trenowanie to jest obecnie mój zawód, moja praca i całym sercem przykładam się do trenowania. Cieszy mnie to, że trenowanie sprawia mi przyjemność i mogę robić to co lubię, Oprócz tego, każdy sukces napędza mnie jeszcze bardziej do ciężkiej pracy. Natomiast, kiedy spotykają mnie porażki, czy kontuzje, mówię sobie, że każdego to musiało spotkać i wiem, że będzie dobrze. Wszystko zawdzięczam temu, że patrzę optymistycznie na życie. Każda porażka uczy sportowca pokory, ale jednocześnie jest motywacją do tego, żeby powrócić na szczyt. Oprócz tego motywacje czerpię od bliskich mi osób, które wspierają mnie całym sercem.
Ł.B.: Jak przebiega obóz za oceanem i czego najbardziej Ci brakuje?
A.W.: Od 10 lutego do 29 marca przebywam na zgrupowaniu w amerykańskim ośrodku olimpijskim w Chula Vista, obok San Diego. Jest to moje najdłuższe zgrupowanie w sezonie przygotowawczym oraz startowym bo trwa 7 tygodni. Od czterech lat, co roku o tej samej porze przylatuję do Chula Visty, z tego względu, że jest to najlepszy ośrodek na świecie w którym dotąd byłam. W Kalifornii zawsze jest najcięższy okres w przygotowaniach do sezonu. Od poniedziałku do soboty trenuję dwa razy dziennie, niedzielę mam wolną. Zgrupowanie przebiega dobrze. Motywacja do trenowania jest, a zdrowie dopisuje. Czego najbardziej mi brakuje? Przede wszystkim polskich kotletów schabowych.
***
Z Anitą Włodarczyk rozmawiał Łukasz Benz