Rozmowa z Dr Feleszko – autorem cyklu książeczek dla dzieci „Na sygnale”
"Mamusiu, dlaczego cieknie mi z nosa? Dlaczego mój katar jest zielony? Co to jest wirus i czym się odżywia? Ma nóżki czy skrzydełka? Gdzie mieszka? W jaki sposób znalazł się w moim nosie?" – z pewnością nie raz musieliśmy zmierzyć się z tego typu pytaniem ze strony naszych maluchów, popadając przy tym w spore zakłopotanie! Nie jest łatwo wytłumaczyć dziecku co dzieje się z jego organizmem, gdy choruje, co szemrze w płucach przy zapaleniu oskrzeli, oswoić go z syropem, lekarzem i termometrem. Nagle brakuje nam słów, trafnych porównań, argumentów. W takich sytuacjach na ratunek przybywa Dr Orzeszko, bohater cyklu książeczek dla dzieci „Na sygnale. Dr Orzeszko zawsze na czas”, którego pierwsza część - „Lądowanie rinowirusów. Przeziębienie” - znacznie wzmocniła odporność dzieci i ich rodziców podczas jesiennych i zimowych przeziębień.
Zapraszamy do rozmowy z jej Autorem, tatą dwóch aktywnych chłopców i lekarzem pediatrii, Doktorem Wojciechem Feleszko - o roli wyobraźni w procesie dochodzenia dziecka do zdrowia; jak pomóc dziecku w oswojeniu się z sytuacją, w której znalazł się jego mały organizm; jakich używać słów i argumentów rozmawiając z nim nie tylko o przeziębieniu, ale i poważniejszej chorobie oraz o tym, jak my, rodzice, dziadkowie, opiekunowie możemy pomóc dziecku wyzdrowieć.
Tak dla Zdrowia: Panie Doktorze. W jakim wieku dziecko zaczyna świadomie odczuwać, że jest chore?
Wojciech Feleszko: Bardzo trudne pytanie. W pewnym stopniu dziecko jest świadome, że jest chore już w pierwszych miesiącach życia, bo wywołuje to u niego dyskomfort, który potrafi być źródłem złego samopoczucia i protestów kierowanych do rodziców. Świadome rozmowy na temat choroby pojawiają się około 3 roku życia.
TDZ.: W jaki sposób rozmawiać z dzieckiem o przeziębieniu? Jaki jest cel takiej rozmowy?
W.F.: Uważam, że z dzieckiem należy rozmawiać jak najczęściej, objaśniając mu otaczający go świat. Pomaga nam w tym wspólne czytanie, które dodatkowo wzmacnia więź, szczególnie podczas choroby, kiedy dziecko jest smutne i musi pozostać w łóżku. O chorobach trzeba rozmawiać, aby wyjaśnić dziecku przyczynę jego stanu. Wyjaśniać zaś należy przy użyciu dostępnych dla niego środków, osadzając jego problemy w świecie nieco bajkowym, łatwiej dla dziecka zrozumiałym. Uważam, że kluczowa jest formuła bajki z lekkim dowcipnym podtekstem.
TDZ: Taka, jaką spotykamy w napisanych przez Pana książeczkach. Wielu z nas znana jest postać „Patcha” Adamsa i jego niekonwencjonalne metody leczenia małych Pacjentów. Czy wyobraźnia może mieć taką samą moc oddziaływania na ich stan zdrowia jak radość i śmiech? Na czym polega jej siła?
W.F.: Oczywiście, że tak! Są na to liczne badania. Najbardziej znane opisują dzieci z chorobami nowotworowymi, które w ramach terapii grają w gry komputerowe, w których mają pokonywać komórki rakowe. Okazuje się, że wzmocniona wyobraźnią wola walki pomaga pokonać raka także i w rzeczywistości.
TDZ: Rozmowa z dzieckiem o przeziębieniu, w której odwołujemy się do zabawnych porównań i skojarzeń, może mieć formę wesołego dialogu, w którym dziecko bierze aktywny udział. O wiele trudniej jednak rozmawiać z dzieckiem o poważnej chorobie. Jakich wtedy używać argumentów? Do czego się odwołać? Jak oswoić dziecko z tym, co go czeka w związku z chorobą?
W.F.: To przestrzeń, w której mało kto czuje się pewnie. Ja także w przypadkach najpoważniejszych uciekam się do współpracy z psychologami klinicznymi i może ich należałoby o to zapytać. Jedna z nich jest moim stałym konsultantem w zakresie moich prób literackich. Niemniej oczywiście biorę na siebie trud rozmowy z malcem w mniej obciążających sytuacjach, w których wprawdzie tragedia nie czai się tuż za drzwiami, ale już jest poważnie. Wtedy na ogół próbuję wytłumaczyć dziecku dlaczego ma wokoło siebie przerażającą aparaturę, czym są kroplówki itd. - cały czas posługując się tą na poły-bajkową retoryką. Ale nie jestem w tym jakimś teoretykiem. Robię to bardziej na wyczucie i widzę, że odnoszę dobry efekt w postaci fajnej więzi z pacjentem.
TDZ: W jaki sposób, oprócz zapewnienia dziecku czułej i troskliwej opieki oraz lekarstw pomóc mu wyzdrowieć? Czy istnieją jakieś magiczne sztuczki i czy warto się do tej magii odwołać?
W.F.: Dzieci kochają magię. Moja mama aplikowała nam krople do nosa, a potem kiwała naszymi głowami przy pomocy rąk i mówiła: „Robiła babcia chlebki, robiła, robiła… Buch! Do pieca!”, a przy „Buch!” mocno odchylała głowę do tyłu. Uwielbialiśmy to! Dzieci kochają bajki. Można je wplatać w codzienne problemy. Kto nie zna np. wróżki-zębuszki? To samo chciałem wprowadzić w drobną dolegliwość jaką jest katar i okrasić postacią miłego doktora Orzeszki. Znam już kilka rodzin, w których postaci z tej książeczki funkcjonują: „Weź syrop – tak, jak każe doktor Orzeszko!” albo „Wykurzamy Rinowirusa i jego bandę!” lub: „Czy u mnie w nosie też mieszkają takie okropne wirusy?” itd.
TDZ: Jest Pan tatą dwóch aktywnych chłopców. Zna Pan jakieś specjalne sposoby na to, aby wzmocnić ich odporność?
W.F.: Oczywiście że znam sposoby! – jednym z nich to obecność w domu rodzica-lekarza, który od najmłodszych lat zaraża w domu wszystkim, co przynosi ze szpitala. Ale żarty na bok. Po pierwsze – moje dzieci zostały zaszczepione przeciwko wszystkim chorobom, na jakie mamy szczepionki. Po drugie - moją obsesją jest sport i ruch na świeżym powietrzu. Dzień bez sanek lub łyżew jest zimą dniem straconym. Pójście spać – tak, ale zawsze w gruntownie wywietrzonym pokoju. A jaka przyjemność wtedy z wchodzeniem pod kołdrę! A wiosną i latem – codziennie rower, nawet jeżeli jedziemy po zakupy na pobliski plac. Albo rolki. I basen dwa razy w tygodniu. Zdrowe ciało, to ciało wysportowane i dobrze przewietrzone.
TDZ: Dziękujemy za tę pouczającą rozmowę. Pamiętam, że gdy byłam mała uwielbiałam oglądać wspólnie z siostrami bajki z serii „Było sobie życie”. Pamiętam także obecność przy tym naszych rodziców, którzy odwołując się do animowanych bohaterów tłumaczyli zawiłości związane z chorobą. Ta więź jest niezwykle istotna także w aspekcie lektury Pana książki - wymaga aktywnego udziału zarówno dziecka, jak i rodzica; dialogu pomiędzy nimi, który uzdrawia, pobudzając wyobraźnię.
Doktor Wojciech Feleszko – lekarz pediatra z krwi i kości, na co dzień pracujący z chorymi dziećmi w Szpitalu Uniwersyteckim przy ul. Działdowskiej w Warszawie, od lat prowadzący badania z zakresu immunologii. Specjalista w każdym calu, który swój zawód uprawia z pasją, a do tego ma duszę humanisty. Połączenie po prostu idealne.
Druga książka w serii „Na Sygnale. Dr Orzeszko zawsze na czas” będzie poświęcona skaleczeniu i konieczności zaszycia rany. Ukazała się w pierwszym kwartale 2010 roku. Kolejne części w przygotowaniu.