Nie palmy byle czym!
Rozmowa z dr n. med. Piotrem Dąbrowieckim, specjalistą chorób wewnętrznych i alergologii w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. Dr Dąbrowiecki łączy pracę zawodową z funkcją prezesa Polskiej Federacji Chorych na Astmę, Alergię i POChP. Jest także współautorem publikacji Wpływ zanieczyszczeń powietrza na zdrowie.
Skoro jesteśmy tacy jak powietrze, którym oddychamy, to jacy jesteśmy?
Dr Piotr Dąbrowiecki: Niestety, niezbyt zdrowi. Powietrze w Polsce jest bardzo zanieczyszczone. Jesteśmy na pierwszym miejscu w Europie, jeżeli chodzi o przekroczenia dopuszczalnego poziomu benzoalfapirenu (BaP), czyli kancerogenu numer jeden, który, przenikając do organizmu, powoduje metaplazję: powstawanie komórek rakowych i rozwój nowotworów między innymi płuc, pęcherza moczowego czy piersi. Są to więc nowotwory zależne od zanieczyszczeń powietrza. BaP gra pierwsze skrzypce, stwarzając największe zagrożenie.
Dotyczy to całej Polski?
PD: Nie ma ani jednej stacji pomiaru jakości powietrza w Polsce, która wskazywałaby stężenie poniżej dopuszczalnej normy. Wszędzie ją przekraczamy – od 2 do 16 razy. To bardzo niebezpieczne wartości.
Naprawdę jest aż tak źle?
PD: Mamy w Polsce jedne z najwyższych w Europie stężenia pyłu zawieszonego. To są małe drobinki wielkości 1/30 przekroju włosa, efekt spalania węgla i innych paliw stałych, które swobodnie wnikają przez nos i gardło do układu oddechowego. Te drobiny niosą na swojej powierzchni substancje toksyczne i kancerogenne jak benzoalfapiren, węglowodory aromatyczne i inne toksyny.
Skąd to skażenie się właściwie bierze?
PD: Z kominów. Przede wszystkim z ogrzewania węglem – często złej jakości, w starych, mało wydajnych piecach. Ale to nie wszystko. Plastikowe butelki, torby na zakupy, opakowania, guma, stare buty, fragmenty mebli, podłóg – to często ląduje w domowych kotłowniach. Jako lekarz mówię: nie rób tak. Szkodzisz sobie, swojej rodzinie i wszystkim innym.
Tradycyjnie uważa się, że trują nas fabryki, huty i elektrociepłownie.
PD: Już nie. W ostatnich dekadach wyposażono je w flirty zatrzymujące 99,9% zanieczyszczeń. Naszym problemem jest tak zwana niska emisja: z przydomowych kominów i niewielkich kotłowni, które kopcą.
Jak to wpływa na nasze zdrowie?
PD: Wdychane produkty spalania prowadzą, z jednej strony, do stanów zapalnych układu oddechowego, indukując alergie, astmę, POChP, z drugiej zaś – powodują mutacje prowadzące do zmian nowotworowych. To nie wszystko: są badania, które mówią wprost, że mikrocząstki penetrują do wszystkich tkanek organizmu, nawet do Ośrodkowego Układu Nerwowego.
Czyli wiemy, dlaczego chorujemy?
PD: Zostało dowiedzione, że osoby oddychające zanieczyszczonym powietrzem mają zdecydowanie częściej zawały, udary czy zmiany neurodegeneracyjne: demencję i chorobę Alzheimera. Rak płuca jest nowotworem numer jeden wśród mężczyzn i kobiet w Polsce. Choroby serca to z kolei największy zabójca. W Krakowie (do niedawna najbardziej zanieczyszczonym polskim mieście) rozpoczęto na początku lat 2000 kilkuletnie badania w grupie 500 kobiet w ciąży, a następnie z udziałem ich dzieci. Dowiedziono, że ekspozycja matki nawet na niewielkie przekroczenia benzoalfapirenu i pyłu zawieszonego PM prowadzi do niższej masy urodzeniowej dziecka. Rodzą się dzieci o niższej masie urodzeniowej, o mniejszej główce, chorujące częściej z powodu zwykłych infekcji, częściej zapadające na astmę oskrzelową, z mniejszą pojemnością płuc. Co więcej, iloraz inteligencji także jest niższy. To ma bezpośredni związek z zanieczyszczeniem powietrza.
Co można zrobić?
PD: Przede wszystkim edukować i wywierać wpływ na ludzi, budować ich świadomość. Polskie gospodarstwa domowe emitują przez kominy ogromne ilości zanieczyszczeń. W złych technicznie piecach spalane jest często byle co, zatruwając środowisko, a zatem nas wszystkich. Wykazano, że jeden komin zanieczyszcza powietrze w promieniu do 100 metrów, trując całą okolicę. Niestety, przyzwyczailiśmy się do tego. To jest nasze nieszczęście. Badania, o których wspomniałem, zostały przeprowadzone na początku bieżącego stulecia. Tymczasem dopiero w tym roku mamy pierwsze uchwały antysmogowe – w Małopolsce – i mam nadzieję, że wkrótce także na Mazowszu.
Przecież nie uciekniemy wszyscy od powietrza, które nas otacza w miejscu zamieszkania, pracy, nauki.
PD: Na co dzień, niestety, nie. Jednak nawet krótkie wypady za miasto, do lasu, na wieś czy w góry (poza sezonem grzewczym) mogą dać wielką ulgę naszym płucom i organizmom.
A jeżeli musimy przebywać w mieście?
PD: Jeżeli dojdzie do ostrego epizodu smogowego i normy są drastycznie przekroczone, osoby z grup ryzyka powinny zostać w domu. Mam na myśli głównie kobiety w ciąży, małe dzieci, osoby w wieku podeszłym, astmatyków, alergików, osoby z POChP, a także pacjentów z niewydolnością krążenia. Wśród tych ostatnich zdarza się, że smog po prostu zabija. Na ulicy. Widziałem to jako lekarz – w styczniu 2017 roku notowaliśmy ekstremalny wzrost ilości zanieczyszczeń w powietrzu i jednocześnie obserwowaliśmy więcej pacjentów w szpitalnych oddziałach ratunkowych z objawami niewydolności serca czy układu oddechowego. To wyraźna korelacja.
No właśnie, smog – to słowo ostatnio znowu robi karierę.
PD: To zjawisko wynikające zarówno z przyczyn nienaturalnych – skażenia pyłami zawieszonymi – jak i z naturalnych – bezwietrznej pogody, szczególnie zimą, w sezonie grzewczym. Pył nie jest wywiewany i zawisa nad miastem.
A jeżeli smogu nie widać, powietrze jest czyste, przejrzyste – jesteśmy bezpieczniejsi?
PD: Gdy smog już widać, to mamy sytuację ekstremalną, gdy kilkaset osób dziennie może umrzeć z powodu nagłego zatrzymania krążenia lub ciężkiej duszności płucnej. Ale przy dwu- lub czterokrotnych przekroczeniach dopuszczalnego poziomu zanieczyszczeń nie odczujemy niczego w powietrzu. Tak naprawdę zanieczyszczenia są niewidoczne, co nie znaczy, że można je ignorować.
Warto kupować maski przeciwpyłowe, znane z miast Azji?
PD: To w ogromnej większości gadżety bez znaczenia. Jak wspomniałem, drobiny pyłu zawieszonego są bardzo małe – z łatwością przenikają przez taką ogólnodostępną maskę. Aby uzyskać ochronę należałoby mieć maskę obejmującą szczelnie nos i usta oraz wyposażoną w filtr HEPA (jak w dobrym odkurzaczu) oraz wkład z węglem aktywnym. Takie maski są jednak kosztowne i trudno, aby się stały powszechne.
Mamy nadzieję na poprawę jakości powietrza?
PD: Po pierwsze edukacja: musimy mieć świadomość, że paląc byle czym, niszczymy ludzkie zdrowie i życie. Społeczeństwo tej świadomości nie ma.
Może wynika to z braku pieniędzy?
PD: Przytoczę historię sprzed tygodnia: zawoziłem córkę na wesele do jednej
z mazowieckich wsi. Parkując na tyłach wspaniałej posiadłości, zauważyłem beczkę,
z której strasznie kopciło. Okazało się, że właściciel spala butelki plastikowe. To nie był biedny człowiek z niską emeryturą. Truł siebie, gości weselnych i całą okolicę. Sądzę, że to trwa od lat. To był arogancki akt niszczenia środowiska. Nie bieda, lecz głupota. Apeluję, jeżeli ktoś jest świadkiem takiego zdarzenia, niech zrobi zdjęcie i przyśle maila na
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
. Zbieram takie przypadki, bo to nauka dla innych. Niektórzy mi nie wierzą. Wykonując badania z profesorem Badydą oraz strażnikami miejskimi w 2016 roku, widziałem zdjęcia: ludzie niszczą piece, paląc czymkolwiek; Wrzucają tekstylia, kalosze, starą lakierowaną stolarkę. Musimy zmienić tę sytuację.
Zmieniać mentalność to jedno, ale modernizować instalacje grzewcze – to drugie.
PD: Bardzo ważne jest wsparcie dla wymiany pieców na nowoczesne oraz ograniczanie podaży złego, taniego węgla. Nowoczesny piec opalany dobrym paliwem emituje wielokrotnie mniej zanieczyszczeń niż stary piec. Mówimy o dotacjach. Dotacjach i edukacji – bo droższy piec i droższe paliwo okazują się w dłuższym terminie opłacalne za sprawą wyższej sprawności i wyższej kaloryczności samego paliwa. W domu mamy cieplej, a płacimy tyle samo albo mniej niż przedtem.
A działania administracyjne?
PD: Nie złapiemy wszystkich trucicieli. Przede wszystkim musimy edukować od dziecka. To że dziadek, ojciec palili byle czym, nie znaczy, że robili dobrze. Musimy to sobie uświadomić.
Rusza wielka kampania edukacyjna. Światełko w tunelu?
PD: Aktualnie realizujemy projekt Czas na czyste powietrze. Zadanie realizowane ze środków Narodowego Programu Zdrowia na lata 20162020. Będziemy edukować lekarzy, nauczycieli, przedstawicieli organizacji pozarządowych oraz media. Ten trzyletni projekt właśnie rusza. Łatwo znaleźć informacje przystosowane dla różnych grup zawodowych: www.czasnaczystepowietrze.pl. Lekarz uzyska rzetelną wiedzę naukową, podobnie jak dziennikarze uczestniczący w konferencjach, warsztatach i kursach edukacyjnych; nauczyciel dostanie gotowy konspekt lekcji, aktywiści środowiskowi otrzymają informacje na temat nowych instalacji grzewczych. Każdy lekarz może się włączyć do tego projektu jako ambasador czystego powietrza. Takie działania mogą być początkiem oddolnego ruchu zmieniającego rzeczywistość. Abyśmy wszyscy za kilka lat mogli odetchnąć z ulgą czystszym powietrzem.
wypracowanie zdrowych nawyków żywieniowych
wzmocnienie motywacji
zmianę niesprzyjających przekonań i zachowań
wzmacnianie poczucia własnej wartości
regulację emocji , dzięki którym możliwa jest eliminacja nadmiernego jedzenia
Mechanizm oszczędnościowego genotypu czyli dlaczego diety są nieskuteczne?
Po utracie upragnionych kilogramów będących skutkiem stosowania diety przynajmniej 90% osób powróci do swojej normalnej wagi, a często nawet ją przekroczy. Dzieje się tak dlatego, że zastosowanie diety wyzwala w naszym organizmie niestrudzone, genetycznie uwarunkowane mechanizmy przystosowania się do głodu, które posiadamy w spadku od ewolucji.
Powrót do poprzedniej wagi po zakończeniu diety nie jest związany z brakiem siły woli jak większość z nas myśli, ale z mechanizmem fizjologicznym jaki ewolucja wbudowała w nasze organizmy , byśmy mogli przetrwać jako gatunek ludzki czasu chłodu i głodu. Nosi on nazwę mechanizm oszczędnościowego genotypu. Obrazowo mówiąc: jeśli mamy do czynienia z dwoma jednojajowymi bliźniakami a jeden z nich przeszedł dietę, to jeśli po jej zakończeniu zje tyle samo co brat bliźniak , który na diecie nie był, to ten pierwszy przytyje a ten drugi nie. Podczas chudnięcia organizm przestawia swój metabolizm tak, aby uzyskać z określonej ilości pokarmu więcej kalorii i w miarę możliwości zaczyna gromadzić zapasy. To trochę tak jakby zaczął myśleć: ,,skoro teraz brakuje jedzenia, to trzeba się przygotować na taką ewentualność w przyszłości i zgromadzić rezerwy…”
Każda osoba, która stosowała diety odchudzające, polegające na radykalnej zmianie składników żywieniowych a także ich racji, po powrocie do ,,normalnego odżywiania’ ’poczuje, że jego łaknienie jest większe a ta sama ilość pokarmu wywołuje większy wzrost otyłości. Te mechanizmy metaboliczne są tym wyraźniejsze, im częściej ktoś dietę stosował.
Co zatem zamiast diety odchudzającej?
Dobre, zdrowe nawyki żywieniowe pozwalają utrzymać nasz organizm w dobrej formie zarówno psychicznej jak i fizycznej. Raz wypracowany nawyk, ukształtowany w naszej psychice jako pożądany, pozostaje z nami do końca życia. Zatem kształtowanie dobrych nawyków żywieniowych to długi proces ale niewątpliwie wpływa na lepszą kondycje całego organizmu-tak fizyczną jak i psychiczną.
Anna Proch psycholog, psychodietetyk