Tak sobie myślę… lato, słońce we włosach, krótkie sukienki i … prawidłowy metabolizm!
Im częściej, a mniej – tym lepiej – to kardynalna zasada dietetyków. Często bywa tak, że rano pijemy w biegu kawę i dopiero po pracy znajdujemy czas na posiłek. Wtedy jesteśmy już porządnie wygłodzeni i – mówiąc metaforycznie – niemalże „pałaszujemy lodówkę”. Przy takiej obiadokolacji, najprawdopodobniej nawet nie przekroczymy dziennego limitu kalorii, a mimo wszystko… przybędzie nam trochę kilogramów. Dlaczego tak się dzieje? Problem tkwi w regularności oraz jakości naszego pożywienia.
Warto podkreślić, że odkładanie tkanki tłuszczowej – reakcją obronną organizmu. Warto jadać 4 - 5 razy dziennie, w odstępach nie dłuższych niż 3 godziny i – co najważniejsze – o jednakowych porach. Musimy pamiętać, że organizm nie lubi zbyt długich przerw między posiłkami. Zaplanujmy więc śniadanie, obiad i kolację, a do tego dwie przekąski – na przykład owoc lub jogurt. Białko to nieoceniony składnik w walce z krągłościami. Jego spalanie i wchłanianie jest dla organizmu bardzo skomplikowane, a to przyspiesza przemianę materii. Do diety należy wprowadzić większą ilość chudego mięsa, twarogu, ryb oraz surowych warzyw.
Owoce zamiast cukru Zrezygnujmy ze słodyczy na rzecz owoców, zamiast gazowanych napojów pijmy wodę i świeże soki, a białe pieczywo zastąpmy razowym. W menu ograniczmy tłuszcze, ale nie odstawiajmy ich całkowicie. Przecież bez nich nie byłoby możliwe przyswojenie witamin: A, D, E i K.
Rano spalamy lepiej W ciągu dnia metabolizm słabnie. Zyskamy najwięcej, jeśli zjemy obfity posiłek rano. Na śniadanie wybierajmy produkty zbożowe, zawierające dużo błonnika i węglowodanów złożonych – to zapewni nam prawidłową pracę jelit, a także długotrwałe uczucie sytości.
Pamiętajmy! To ważne Pożywienie jest paliwem życia. Kiedy dostarczymy więcej energii, niż jesteśmy w stanie zużyć, przybieramy na wadze. Ktoś powie, że najprostsza metoda walki z kilogramami to ograniczenie pożywienia. I to po części prawda. Ale zawsze są dwie strony medalu – zbyt drastyczne obniżenie poziomu energetycznego diety sprawia, że organizm gromadzi zapasy, a tempo przemiany materii spada. Nie zapominajmy, że naszym sprzymierzeńcem jest aktywność fizyczna. Odpowiednio dobrane ćwiczenia mogą znacznie poprawić nasz metabolizm.
Ostatnio zaobserwowałam, że coraz więcej pacjentów skarży się na problemy serca. Zawał serca następuje, gdy wskutek zablokowania lub skurczu tętnicy zostaje nagle odcięty dopływ krwi do części mięśnia sercowego. Powstają wówczas nieodwracalne zmiany, takie jak martwica – jednak w zależności od miejsca wystąpienia zawału nie muszą się one kończyć śmiercią. Wielu pacjentów pyta, jak sobie pomóc. Istotne jest przede wszystkim prawidłowe rozpoznanie i czas udzielenia pomocy. Można także zapobiec wystąpieniu zawału, jednak wymaga to ciągłej pracy nad sobą. Często powtarzam pacjentom, że objawy, które powinny nas zaniepokoić, to duszności, silny, promieniujący do rąk, szyi lub żuchwy ból w klatce piersiowej, spadek ciśnienia, zaburzenia tętna, pocenie się, dreszcze, omdlenia lub nudności. Kluczowa jest szybkość otrzymania pomocy medycznej. W razie kryzysowej sytuacji choremu należy udzielić pomocy przedlekarskiej, polegającej na:
- ułożeniu przytomnego chorego w pozycji półsiedzącej lub bocznej ustalonej, jeśli jest on nieprzytomny, ale oddycha
- wezwaniu karetki
- kontrolowaniu tętna i oddechu
- jeśli czynności życiowe ustaną, należy rozpocząć resuscytację krążeniowo-oddechową (30 uciśnięć, 2 wdechy, 30 uciśnięć), po ułożeniu chorego na plecach, obowiązkowo na twardym podłożu, odchyleniu jego głowy i udrożnieniu dróg oddechowych.
Obecnie najskuteczniejszą metodą leczenia zawału jest zabieg angioplastyki wieńcowej, polegający na uwidocznieniu i udrożnieniu tej tętnicy, która do niego doprowadziła. W wyniku zawału mogą wystąpić powikłania – m.in. niewydolność serca z obrzękiem płuc, tętniak lub zaburzenia rytmu serca, pęknięcie jego ściany lub przegrody międzykomorowej. W późniejszym czasie u chorego mogą pojawić się inne dolegliwości, np. zakrzepica przyścienna w komorze nad obszarem zawału, przewlekła niewydolność krążenia. Prawidłowa dieta, brak używek, sport i wszelkie formy relaksu to nie puste frazesy powtarzane przez lekarzy i dietetyków, ale proste wskazówki, które mogą uratować nam życie. Pomocne okazują się również dostępne w aptekach produkty wzmacniające serce. Dbajmy o siebie.
W tak dla zdrowia, jak co dzień, wielu pacjentów. Uwijałam się – jak w ukropie – w gąszczu recept. Ale zdarzyła się przezabawna sytuacja i pomyślałam, że muszę się koniecznie z Wami tym podzielić. Do apteki przyszedł pacjent i powiedział: - Poproszę o Lipton.
Nie skrywałam zdziwienia.
- No Lipton 1000.
- Jaki Lipton? – dopytywałam…
- No taką maść na nogi.
- Aaaaaaaa, chodzi Panu o Lioton 1000?! (poczułam się jak Kolumb – odkrywca).
- Noooo – skwitował pacjent.
Czasami w aptece zdarzają się naprawdę przekomiczne historie.
Na imię mi Ania, ale częściej zwracają się do mnie: „pani magister”... i muszę przyznać, że bardzo mi się to podoba. Pracuję w aptece od kilku lat – zawsze marzyłam, by służyć pomocą pacjentom w miejscu, gdzie to oni są najważniejsi oraz – co niemniej istotne – gdzie panuje przyjemna atmosfera.
Wczoraj na popołudniowym spacerze spotkałam kilkoro moich pacjentów – to takie przyjemne uczucie, kiedy pierwsi wykrzykują „dzień dobry”. Jeden z przechodniów zagadnął mnie, że zupełnie inaczej wyglądam bez fartucha – wręcz nie do poznania. Pomyślałam, że ludzie identyfikują mnie z moją pracą. To wspaniale! Zawsze mi na tym zależało. W mojej aptece panuje polityka zaprzyjaźniania się z pacjentem. W trosce o jego dobro udzielamy porad, rozwiewamy wszelkie wątpliwości – to bardzo cenne, że pacjent odwiedza właśnie aptekę – mimo że często – wcale mu nie po drodze. Ludzie mają pewność, że kupią u nas taniej, a do tego, że otoczymy ich opieką – a to rzadkość w dzisiejszych czasach.
Po spotkaniu z pacjentem zaczęłam się zastanawiać, jak jeszcze mogę służyć pomocą swoim stałym „przyjaciołom”. Mój chrześniak, Antek, podszepnął mi, że bardzo popularną formą kontaktu jest teraz blog. Pomyślałam: „czemu nie?” – w końcu w naszej aptece doskonalimy się nieustannie – spróbuję więc i bloga.
Kochani Pacjenci, chętnie podzielę się z Wami moimi przemyśleniami, tyczącymi farmakologii. Zachęcam też do pisania listów. Z przyjemnością na nie odpowiem. Cóż, pierwsze koty za płoty! Z pozdrowieniami, mgr Anna
|
|