Są takie dni w aptece kiedy obecność niektórych pacjentów wprawia mnie w ogromne rozdrażnienie. Wraz z koleżankami żartobliwie nazywamy tą grupę osób „łowcami promocji” lub „turystami aptecznymi”. Zanim taki pacjent dokona przemyślanego zakupu obejdzie wszystkie okoliczne apteki sprawdzając ceny , wybierając ostatecznie taką która oferuje najtaniej ów medykament. Dziś właśnie miałam najazd takich pacjentów. Nic mnie nie wyprowadza tak z równowagi jak stwierdzenia „a ostatnio było taniej”, „podrożało”, „a w Aptece X mają taniej”. Pomimo tego, iż takie stwierdzenia bardzo mnie irytują staram się zachować zimną krew i ze stoickim spokojem tłumaczę (w zasadzie bezzasadnie, bo pacjent i tak swoje myśli) zasady wolnego rynku, że często duże sieci aptek mają możliwości negocjacji lepszych cen, bo „w grupie siła”. Na szczęście miałam dziś kilku wyjątkowo miłych pacjentów, którzy na mój widok przy okienku uśmiechnęli się miło i westchnęli „jak dobrze ze Pani jest dziś na zmianie”. Od razu się humor poprawia słysząc takie słowa.
Ostatnio apteki zalewa fala kolejnych nowych, mających czynić cuda suplementów diety. Widać że przemysł farmaceutyczny pomimo niewesołych nastrojów w aptekach ma się zgoła inaczej. By być na bieżąco z wszystkimi nowinkami na rynku trzeba czytać nie tylko prasę branżową, ale przede wszystkim z reklamami w mediach. Wśród naszych pacjentów są zwolennicy jak i zagorzali przeciwnicy suplementów diety. Ja również podchodzę do nich ostrożnie, gdyż nigdy nie mam pewności, że to co producent podaje na ulotce lub opakowaniu jest adekwatne do rzeczywistego składu produktu. A to wszystko przez to, że suplementy diety podlegają znacznie mniej rygorystycznym wymogom w momencie wprowadzania ich w obrót niż leki. Z drugiej strony nie można wszystkich suplementów wrzucać „do jednego worka” i negować ich skuteczności, dlatego zdrowy rozsądek w ich doborze zalecam każdemu z naszych pacjentów.
Chyba idzie jesień - oby nie była taka przygnębiająca jak dziś: za oknami ponuro, dżdżyście i co chwila kropi deszcz. Gdzie się podziała polska złota jesień? Dziś poniedziałek, pierwszy dzień kolejnego tygodnia pracy, a ja jeszcze myślami na urlopie, z którego wróciłam w sobotę. Byłam w Grecji, której nie omieszkałam odwiedzić lokalnych aptek. Nie wiem czy to tylko ja mam tak, że jak jestem w nieznanym zakątku to szukam po szyldach aptek, czy to może choroba zawodowa wszystkich farmaceutów? Greckie apteki nie zaskoczyły mnie tak jak kilka lat jedna z tureckich aptek, gdzie w witrynie okiennej stały na półkach równiutko poustawiane słynne niebieskie tabletki dla panów. W Grecji zauważyłam, że mój fach jest zdominowany głównie przez mężczyzn. Apteki też są nieco inne. Typowo „osiedlowa” apteka to istny galimatias - towar poukładany bez ładu i składu na półkach. Leki na receptę do wzięcia od ręki, farmaceuci bez białych fartuchów. Odniosłam wrażenie ogólnego bałaganu i chaosu. Trochę inaczej wyglądają apteki sieciowe czy typowo nastawione na sprzedaż dermo kosmetyków – towar równiutko ustawiony na półkach, odpowiednia kategoryzacja produktów - prawie jak u nas.
Witaj szkoło! We wrześniu w zasadzie nie ma innego tematu niż powrót do szkoły. Nawet asortyment który my sprzedajemy jakiś taki bardziej szkolny. Rodzice pomimo tego, iż zakup wyprawki z pewnością nie był tani, nie szczędzą kolejnych wydatków na preparaty poprawiające koncentrację, pobudzające szare komórki do pracy, zwiększające wydolność intelektualną i fizyczną organizmu. Myślę, że rodzice nie powinni tez zapominać o tym, że zbliża się jesień- czas infekcji, przeziębień i grypy. Im szybciej zaczniemy zażywać preparaty uodparniające tym silniej unikniemy jesiennych zachorowań. Co roku pojawiają się kolejne nowości, a ja i tak polecam preparaty z rutyną, wszelakie trany oraz tabletki z wyciągiem z wątroby rekina. Również mojej córci – tegorocznej pierwszoklasistce już zaczęłam podawać owocowy tran do picia. A sama powinnam chyba zacząć łykać coś na uspokojenie bo mam chyba większy stres w związku szkołą niż moje dziecko.
Lato jest też okresem praktyk wakacyjnych , zarówno przyszłych magistrów, jak i techników farmacji. Ostatnio wzięło mnie na wspominki i przypomniałam sobie stare czasy, kiedy to ja ze strachem w oczach przekraczałam po raz pierwszy drzwi na zaplecze apteki. Te rzędy regałów, szuflad z lekami, sterty recept leżące na stole kierownika i czekające na weryfikację. No i receptura - królestwo pani Helenki - najstarszej stażem pani technik. Pokazała mi niejeden sprytny sposób ( którego pewnie nie znajdę w żadnym podręczniku do receptury) na wykonanie skomplikowanej maści czy płynu. Pamiętam też wielkie kartony z towarem, który przyjeżdżał kilka razy dziennie do apteki, a który potem metkowałam, rozkładałam. Niby nie tak dawno kończyłam studia, a tak wiele się zmieniło. Teraz, gdy role się odmieniły i to ja przyjmuję do apteki młodych adeptów wiedzy farmaceutycznej widzę, że sporo z tych rzeczy których ja się uczyłam nie jestem w stanie przekazać młodemu pokoleniu. Receptury coraz mniej, towaru przestaje być metkowany ze względu na obecne w aptekach czytniki, się praktycznie nie metkuje, bo są obecne w aptekach specjalne czytniki, asortyment zmierza coraz bardziej w kierunku sprzedaży suplementów, wiele leków zostało już wycofanych ze sprzedaży.
|
|