Lato za pasem. Wielu moich znajomych korzystając z pięknej pogody na południu Europy właśnie w czerwcu planuje tam urlopy. Temperatury już letnie, ceny przystępne a i turystów nie takie tłumy jak w wakacje. Patrząc na asortyment , który zaczynamy sprzedawać w tym okresie chyba jest to coraz częstsza tendencja. Chciałam Wam dziś przypomnieć jakich preparatów nie może zabraknąć w wakacyjnej apteczce: - kremów z wysokimi filtrami, szczególnie te z serii dermokosmetycznych są cenione, ze względu na świetną jakość i małe ryzyko wywołania alergii; - leków na dolegliwości gastryczne: przeciwbiegunkowe, probiotyki (najlepiej te, których nie musimy trzymać w lodówce), kropli żołądkowych lub miętowych; - preparatów odstraszających komary, meszki, kleszcze; - wody utlenionej, plastrów, maści w saszetkach z zawartością antybiotyku; - czegoś przeciwbólowego, wapna na alergię; To chyba niezbędne minimum.
Farmaceuta musi mieć w sobie też odrobinę handlowca. W końcu dla wielu z naszych pacjentów apteka to kolejny sklep, tyle że z lekami. Chcąc zapewnić rentowność aptece w tych trudnych czasach kryzysu staramy się rekomendować dodatkowe produkty. Ważne, by były to mądrze i sensownie dobierane preparaty tak, by uzupełniały daną kurację. I nie chodzi tu o to by niczym Pani ze stacji benzynowej lub ekspedientka z supermarketu proponować kawę lub batonika, tylko tak doradzić pacjentowi preparaty, by zapewniły kompleksowość terapii. Muszę przyznać, że jest jedna rzecz do której podchodzę sceptycznie - preparaty na odchudzanie. Wszyscy chcieliby zażyć cudowną tabletkę, po której bez zmiany jakichkolwiek nawyków żywieniowych i ruchowych, będą ekspresowo chudnąć. Niestety bez odrobiny ruchu i lekkostrawnej diety w połączeniu właśnie z suplementami z aptecznej półki efektu albo nie będzie albo będzie krótkotrwały.
Przepisy i procedury obowiązują w każdej dziedzinie życia. Również w aptece. Pomimo tego, iż ostatnia nowelizacja rozporządzeń ministerialnych odnośnie recept daje nam sporo udogodnień przy ich realizacji, nadal musimy przestrzegać zapisów ustawy. Często przy okienku toczę walkę ze sobą – z jednej strony farmaceutką, a z drugiej pacjentką. Ile razy słyszę podobne zdania : - przecież to tylko kilka dni po terminie - dlaczego mi Pani nie chce wydać tego leku? - ja chciałam duże opakowanie a Pani daje mi małe Z jednej strony rozumiem pacjentów – przecież czasem na wizytę u specjalisty czeka się miesiącami, a potem okazuje się, że otrzymana recepta wypisana jest z błędem. Czasem podczas nocnych dyżurów lekarzom w pośpiechu, lub też w wyniku zmęczenia zdarzają się pomyłki. Zdarza się, że tylko ze względu na dobro naszego pacjenta przyjmujemy taką receptę, a potem sami na własną rękę staramy się ją poprawiać u lekarza. Z drugiej strony jednak zastanawiamy się czemu to my musimy to robić.
Mamy półmetek weekendu majowego. Ciężko jest wrócić po kilku wolnych dniach do pracy. Musiałyśmy się rozsądnie i sprawiedliwie z współpracownicami podzielić urlopami, tak by każda skorzystała choć częściowo z najdłuższego weekendu w tym roku i odpoczęła od codziennej zawodowej rutyny. Zastanawiałyśmy się ostatnio z koleżankami po fachu jak bardzo zmieniła się rola farmaceuty w ostatnich czasach. Pracuje z nami starsza, doświadczona pani magister, więc miło było posłuchać jej opowieści o tym „jak to było kiedyś”. Jak to księdza, wójta i aptekarza określano najważniejszymi osobami we wsi. Jak to przez lata pacjenci ufali nam czasem bardziej niż lekarzom. Jak to zamiast iść do przychodni chadzało się po poradę do apteki. A teraz czasem mam wrażenie, że nie mamy tak wielu okazji do dzielenia się naszą wiedzą, tak jak to robili farmaceuci w dawnych czasach. Faktem jest, że obecne tempo życia nie pozostawia wiele miejsca na dłuższą rozmowę przy okienku. Szkoda tylko, że pacjenci coraz rzadziej się uśmiechają ….
Czyżby lato wreszcie do nas przyszło? Temperatura poszybowała ostro w górę, a środki na opalanie i przykre skutki przedawkowania promieni UV sprzedają się jak ciepłe bułeczki przed zbliżającym się długim weekendem. Pacjentów natomiast jakby mniej, czyżby już zaczęli wyjeżdżać na upragnione przedwakacyjne urlopy? Takie chwile pomiędzy obsługą często skłaniają mnie do przemyśleń. Dziś obserwowałam jak w zastraszająco ekspresowym tempie zapełnia się pojemnik na przeterminowane leki. Czy pacjenci kupują ich za dużo a potem nie zużywają? Czy wszystko to leki, których ważność się skończyła, czy może to pełnowartościowe produkty? Zastanawiam się jak można marnować to, co się wcześniej kupiło? Czy to samo dzieje się z żywnością? Niestety przepisy są takie a nie inne i leku wydanego z apteki, a nie zużytego przez pacjenta, nie możemy przyjąć, a przecież mógłby pomóc jeszcze innym ludziom.
|
|